Pierwszy raz wybrałem się na trzydniową „etapówkę” do Ochotnicy Dolnej i to było NIEZAPOMNIANE przeżycie.
Dystans FUN jak dla mnie był wyzwaniem. Tu dopiero poczułem jazdę po górach. Sztywne, długie podjazdy i strome długie zjazdy po luźnych kamieniach, korzeniach i korytach wypłukanych przez strumienie niedawnych ulew, to wszystko sprawiło, że trzeba było w Gorcach zostawić sporo zdrowia, żeby dojechać do mety. Każdy kolejny etap, to większe wyzwanie i z każdym etapem mniej ludzi na starcie. Dystans FUN zaczynało 76 osób, a ukończyło 51.
Etap I długości 37 km i z przewyższeniami ponad 1600 metrów z podjazdem pod szczyt Koziarz, etap II długości 42 km i przewyższeniami 1800 metrów z podjazdem pod Gorc,
(na dystansie PRO był jeszcze tego dnia podjazd pod szczyt Magurki) i etap III długości 56 km i przewyższeniami prawie 2200 metrów z podjazdem pod szczyt Lubań.
Miasteczko zawodów ulokowane było na terenie Wiejskiego Ośrodka Kultury. Organizatorzy zadbali o to, aby przed startem każdy mógł napełnić bidon izotonikiem. Mnóstwo leżaków, stoiska z regionalnymi przysmakami, folklor widoczny na każdym kroku. Można było tu poczuć góralską gościnność i przyjazną atmosferę ;) Bufety na trasie, jak na żadnej z imprez, na których miałem przyjemność startować. Arbuzy, banany, izo, woda, cola, czy drożdżówki, podobnie jak na mecie, że już nie wspomnę o posiłku. Pod tym względem super.
Jeśli chodzi o oznakowanie trasy, mogło być bardziej szczegółowe no i taśma biało-czerwona, a nie czarno-żółta, która w lesie była słabo widoczna. Przy dużym zmęczeniu trzeba było być w pełni skoncentrowanym, by nie pomylić trasy. Było też sporo „butowania”, bo nie każda górka była do podjechania, szczególnie na II etapie.
Jeśli ktoś ma ochotę spróbować swoich sił i zmierzyć się z jednym z najtrudniejszych wyścigów w Polsce, to Ochotnica MTB 4 Towers czeka.