W niedzielny poranek 20 sierpnia wstawiliśmy się na starcie wyścigu MTB w Suszu. Lubimy jeździć w tamtych regionach, to już 4-ty rok z rzędu z naszym uczestnictwem. Organizatorzy jakiś czas temu zapowiadali zmiany w organizacji trasy i dystansów do pokonania. Jak się później okazało nie do końca Im się to udało. W tym roku rywalizować można było na czterech dystansach: rodzinny -12 km, mini -30 km, mega -42 km, giga -60 km.
Po „zawiłej” rejestracji i odebraniu pakietów startowych trzech naszych reprezentantów przystąpiło do przygotowań do wyścigów na poszczególnych dystansach. Tomasz i Henryk zdecydowali się pojechać na dystansie Mega a Mariusz na Mini. Pierwsze kilometry to jazda przy dużej prędkości po bruku wokół jeziora. Już na tym odcinku trasy, niektórzy chcieli ustawić się w korzystnej pozycji w stawce zawodników, dlatego zdecydowali się na ostrą walkę i rywalizację co skutkowało kilkoma małymi kraksami. Zanim wjechaliśmy do lasu w jednej z takich sytuacji o mało co nie uczestniczył by Tomek ale umiejętnie się z tego wybronił, czego nie można powiedzieć o kilku innych wywracających się w tym momencie na kostce brukowej zawodnikach. Heniek starał się dotrzymać koła dla Tomasza, ale po włączeniu przez niego „czwartego biegu” jechał już tylko własnym tempem.
Rywalizacja dla Heńka zakończyła się tuż po podjechaniu na najwyższe wzniesienie na całej trasie (14km), po którym rower odmówił posłuszeństwa. Awaria kasety (welotrybu) w tylnym kole zamieniła rower MTB w hulajnogę z dużymi kołami. Taka przygoda (trzy przygody uwzględniając nazwiska 2-uch uczestników zawodów) na trasie a w perspektywie do pokonania jeszcze 28 km na piechotę. Tomek i Mariusz bez wielkich problemów przejechali przez kilka wąskich i mokrych ścieżek w lesie, ostrych zjazdów i podjazdów, dróżek leśnych po czym dotarli do mety swoich dystansów gdzie z zainteresowaniem czekali na „pieszego”, który to zdecydował się na 34 km zrezygnować z dalszego uczestnictwa w zawodach.
I w tym miejscu można by zakończyć opis naszego uczestnictwa w wyścigu ale organizatorzy „postarali” się o moc atrakcji na samo zakończenie. Jak się okazało mnóstwo zawodników poprzez złe oznaczenie trasy i złe komunikaty wolontariuszy pomyliło swoje przejazdy. Jedni nadłożyli trasy o np. 12 km, inni znowu dojeżdżali do mety o kilkanaście km za wcześnie. Stąd organizatorzy zdecydowali się na ogłoszenie, że wyniki z mety nie będą uwzględniane a jedynie stan rywalizacji z 10-go km trasy. Co spotkało się z negatywną reakcją uczestników zawodów, kilku godzinnym wyjaśnieniom oraz wyraźnym niezadowoleniem z rozstrzygnięć nie do końca zgodnych z rywalizacją sportową.
My jako organizatorzy podobnej imprezy sportowej w pełni rozumiemy obydwie strony i staramy się w sposób neutralny podchodzić do tego typu sytuacji z nadzieją, że rywalizacja na kolejnych imprezach tego typu będzie przebiegała już bez większych kłopotów.
HP