Reprezentacja naszego teamu zdecydowała się pokonać 700 km i stawić się na najlepszej szosowej imprezie dla amatorów i kibicować "prosom" w TDP. Bukowina przywitała nas piękna pogodą i w piątek udało się zaliczyć kilka ścianek ze słynnym Gliczarowem na deser. Niestety sobota aura była zgoła odmienna, a to był dopiero początek kumulacji pogodowych nieszczęść. W strugach deszczu udało się nam dopingować "profikom" podczas etapu Wieliczka - Zakopane. Niedziela - dzień zawodów od samego rana lało z nieba wiadrami. Ulice zamieniły się w potoki, na asfaltach Bukowiny pojawiło się błoto, kamienie i piasek. Warunki raczej na maraton MTB, nie na cienkie szosowe oponki.
KLASYK NAD KALSYKI. W niedzielne przedpołudnie sekcja szosowa Mustangów po raz trzeci wystartowała w Cyklo Gniewino. Zaraz po starcie rozpoczęła się wspinaczka pod zbiornik wodny, który "porwał" peleton. Na szczycie otrzymaliśmy silny "strzał" w postaci silnego wiatru. Dalej trasa prowadziła lekkimi interwałami z kilkoma długimi i bardzo szybkimi zjazdami. Podczas ponownego forsowania słynnego podjazdu nastąpiła kolejna selekcja - cierpienia ciąg dalszy. Lekko padający deszcz utrudnił ostatnie kilometry wyścigu. Na bardzo szybkiej trasie nasz "rodzynek" Beata w kat. 40+ zajęła 2 miejsce.
To było coś, czego do tej pory nie doświadczyliśmy. RUNMAGEDDON!!! Reklamują go jako koniec świata nudnych biegów i nie ma w tym przesady. Z głośników „metal” podgrzewa atmosferę. Od startu do mety coś się dzieje. Na odcinku około 7 km - 30 przeszkód. Przed startem rozgrzewka i o 11.40 startujemy z drewnianą, metrową belką na ramieniu. Do pokonania około 300 metrów po brzegu jeziora, potem w wodzie i zrzucamy pierwszy balast. Kolejna przeszkoda – przejście w wodzie pod belką. Dużo szuwarów, błota i te ściany – każda co raz wyższa.
Na starcie tegorocznej edycji maratonu, usytuowanym przy pasłęckim zamku, stanęło około 250 zawodniczek i zawodników. Rywalizowali oni na trzech dystansach 22 km, 44 km i 66 km. W tym roku, oprócz terenu położonego w Parku Ekologicznym i przy miejscowości Gołąbki, zawodnicy ścigali się na odcinku Rogajny – Leżnica oraz w pobliżu miejscowości Kupin. Teren położony za rzeką Wąska wymagał od zawodników maksymalnej koncentracji na singlach, stromych zjazdach oraz ogromnego wysiłku przy pokonywaniu sztywnych podjazdów.
Na mecie na każdego zawodnika czekał pamiątkowy medal, a na zwycięzców poszczególnych dystansów pamiątkowe statuetki.
Ktoś mądry powiedział, góry uczą pokory.
Pogoda w sobotni poranek zapowiadała, że może być ciekawie w trakcie maratonu. Szczególnie, że wieczorem nad Bukowiną Tatrzańską mocno popadało. Ale twardym trzeba być i jako Team MUSTANG Pasłęk meldujemy się z Kasią na starcie Maratonu Lang Team - Bukovina Resort. Tylko nasza pewność siebie maleje za każdym razem jak ktoś w sektorze opowiada, co to za trasa, że błoto, że kamienie... ogólnie hardcore i trzeba uważać.
Pasłęcki Bieg Filipidesa to kolejna impreza biegowa, w której udział wzięła "czwórka" Mustangów: Kasia, Bartek oraz Tomek M. i Tomek T. Start biegu o godzinie 15.00, ale odczucia jakby w samo południe :) Dobrze, że wiatr i kurtyny wodne na trasie dawały możliwość schłodzenia organizmu. Można powiedzieć, że kolejne 10 km zaliczone. Najlepiej z nas wypadł Tomek Mieczkowski, który pokonał trasę z czasem 42:44.
Za dwa tygodnie kolarskie zmagania, czyli III Pasłęcki MTB Maraton. Już się nie możemy doczekać. :)